piątek, 24 lipca 2015

Capitulo 08 ~ Czyżbym sprawił, że zrobiło Ci się gorąco ?





~*~


- Leon Verdas ? - spytałam z niedowierzaniem.
- Tak, a o co z nim chodzi ? - nie do końca rozumiał moją reakcję.
- Nie, o nic. - lekko się zachwiałam, po czym zrobiło mi się słabo.
- Wszystko w porządku? - spytał patrząc na mnie z troską.
- Tak, jest okej- powiedziałam po czym zawirowało mi w głowie i zaczęłam upadać.
- Violetta ! - krzyknął przerażony i złapał mnie w ostatniej chwili.
- Chcę usiąść - odparłam, po czym skierował się, podtrzymując mnie dalej, w stronę białej sofy, która stała w korytarzu.
- Poczekaj, przyniosę Ci wodę. - uśmiechnął się, ale na moje oko sztucznie.
- Dziękuje - szepnęłam, kiedy upiłam już łyka schłodzonej wody.
- Jesteś tu pieszo, czy przyjechałaś autem - spytał patrząc pustym wzrokiem na podłogę.
- Przyjechałam autem - odparłam i rozsiadłam się wygodnie na kanapie.
- Nie możesz wracać w takim stanie - powiedział zły i usiadł obok mnie utrzymując niebezpiecznie bliską odległość, jak na fakt, że znamy się 10 minut.
- Nie musisz się o mnie martwić, bo nie jestem kaleką - przymrużyłam oczy i natychmiastowo wstałam.
- Ale czuje się za siebie odpowiedzialny - dalej brnął w swoje.
- Do jutra - powiedziałam podirytowana i udałam się w stronę windy.
- Zaczekaj - odparł i szybko wszedł do niej.
Jechaliśmy w ciszy. W końcu winda otworzyła się przed parkingiem. Otworzyłam szklane drzwi i udałam się w stronę mojego auta. Gerard szedł dalej za mną.
- Zrób coś dla mnie i powiedz Leonowi, że nie zajmiesz się tą sprawą - powiedziałam poważnie w jego stronę, kiedy siedziałam już w aucie.
- Dlaczego niby miałbym to zrobić - spytał patrząc w moje oczy.
- Bo Cię o to proszę - uśmiechnęłam się lekko w jego stronę.
- Jeśli Ty zrobisz coś dla mnie - chytrze się uśmiechnął.
- Co niby ? - spytałam znudzona.
- Pójdziemy jutro po pracy na kawę, wisisz mi to za fakt iż uratowałem Cię przed upadkiem - powiedział i dumnie podniósł głowę w górę.
- No dobra, ale wiesz co masz powiedzieć Verdasowi - zaczęłam się z niego śmiać.
- Okej, to do jutra - musnął mój policzek, po czym udał się z powrotem do firmy.
Zamknęłam drzwi i jechałam w kierunku mojego domu. Dużo ludzi chodziło po ulicach.Wydawali się tacy szczęśliwi, zakochani, nie to co ja. Kiedy już byłam pod moją posesją, to zaparkowałam auto w garażu i dokładnie go zamknęłam wcześniej zabierając ze sobą moją torebkę. Kluczem z zawieszką w kształcie litery V otworzyłam mój dom, jednocześnie dokładnie go zamykając. Zaświeciłam wszystkie światła w domu. Moją torebkę położyłam na sofie w salonie. Udałam się do kuchni w celu zrobienia sobie kolacji. Zjadłam 2 kromki z jajkiem. Posprzątałam po sobie i udałam się do sypialni z moją torebką, którą położyłam obok szafki nocnej. Poszłam do łazienki. Umyłam swoje ciało i włosy. Wytarłam się dokładnie, rozczesałam włosy, które następnie wysuszyłam i związałam w koka. Ubrałam na siebie czystą bieliznę, a ana nią crop top w wiśnie i czarne, luźne spodenki do spania. Podłączyłam telefon do ładowania, zgasiłam wszystkie światła w domu, ułożyłam się wygodnie po kołderką i zasnęłam.

~*~


Ubrana w czarną sukienkę do kolan zmierzałam w kierunku windy. Moje wyprostowane i rozpuszczone włosy lekko wiały na chłodnym, porannym wietrze. Otworzyłam szklane drzwi i nacisnęłam przycisk 2 na drzwiach windy. Kiedy się otworzyła, to do niej weszłam. Po nie całych 2 minutach drzwi się otworzyły się na drugim piętrze. Pewnym krokiem udałam się do mojego biura i od razu rozsiadłam się w wygodnym fotelu przy biurku. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam cicho.
- O cześć, widzę, że już się rozgościłaś - śmiał się Gerard.
- Taak - patrzyłam się na niego.
- Mam dla ciebie papiery - powiedział i położył wymienioną rzecz na moim biurku.
- Dziękuje - zrobiłam słodki i piskliwy głosik z nutką sarkazmu i uśmiechnęłam się sztucznie.
- Przyzwyczajaj się - zaczął się śmiać. Ma taki cudowny śmiech.
- Oj, no wiesz, myślałam, że troszkę mi będziesz czasami odpuszczać - żartowałam.
- To już szefa sprawa, ja mam wykonywać jego polecenia - powiedział dość poważnie
- Lizusek - śmiałam się.
- Do ojca zawsze trzeba się podlizywać - powiedział i uśmiechnął się zabójczo. Nie powiem, zrobiło mi się gorąco.
- Czyżbym sprawił, że zrobiło ci się gorąco ? - spytał i patrzył jak wachluje się plikiem kartek.
- Nie, po prostu jest tu duszno. - wystawiłam mu język.
- Jakoś nie czuje, ale i tak zabieraj się za robotę - odparł nieco żartobliwie, po czym opuścił mój gabinet.
Zabrałam się za robotę, jaką było uporządkowanie spraw w kolejności alfabetycznej i zapoznanie się z jedną z nich, nad którą miałam pracować z Hernandezem. Skończyłam około godziny 12. Poczułam burczenie w brzuchu . Nagle do pomieszczenia wpadł Gerard.
- Zbieraj się, zabieram Cię na lunch. - powiedział poważnie.
- Akurat jestem głodna. - chichotałam - Ty to masz poczucie czasu - parsknęłam śmiechem.
- Chodź, idziemy - otworzył przede mną drzwi.
- Prawdziwy gentleman - odparłam, po czym zgarnęłam swoją torebkę i razem z Hernandezem udałam się w kierunku windy.

~*~


- Ja poproszę Paelle - powiedziałam do kelnera.
- Ja również wezmę to samo - uśmiechnął się do kobiety, która następnie udała się do kuchni.
- Może się lepiej poznamy - zaproponował Gerard.
- W sumie, to czemu by nie - ucieszyłam się z jego propozycji.
- W takim razie zaczynaj - upił wody, która była w jego szklance i bacznie mnie obserwował.
- Mam 19 lat, urodziłam się w Chicago i to angielski jest moim ojczystym językiem. - patrzył na mnie z zaciekawieniem - Przeprowadziłam się do Barcelony w poszukiwaniu lepszego życia. -Barcelona jest miastem moich marzeń - kontynuowałam - Marzyłam, żeby się tu przeprowadzić, a osobiście to jestem wielką fanką Azulgrany. - skończyłam.
- Więc mamy coś wspólnego - znowu zaśmiał się tak uroczo.
- No tak, ale ty teraz coś o sobie opowiedz. - zaproponowałam, ale właśnie w tym momencie przyszły nasze dania.
- O mnie nie musisz dużo wiedzieć - powiedział tajemniczo.
CHOLERA, kusi mnie ten człowiek. Posiłek zjedliśmy w spokoju. Czasami posyłaliśmy sobie przyjazne uśmiechy.
- Bardzo dziękuje za zaproszenie na lunch, ale musimy już chyba wracać do pracy - powiedziałam i poprawiłam moje włosy.
- Ja muszę, ty nie - odparł, po czym posłał mi uśmiech.
- Ale... - nie rozumiałam.
- Polecenie służbowe i nie dyskutuj - powiedział stanowczo.
- Jeśli tak.
Wróciliśmy się autem Hernandeza pod biuro. Musnęłam jego policzek na do widzenia, a raczej do jutra i udałam się moim samochodem w stronę domu.


~*~


 No witajcie ! Jak widzieliście ( i dobrze doczytaliście notkę pod rozdziałem 7 ) to wiecie, że rozdział pojawił się po dwóch tygodniach. To przez to, że nie było tych 2 komentarzy. Smutno mi jest ;(. Jeśli przy następnych 2 rozdziałach też nie będzie komentarzy od innych osób nie licząc Wiktorii, to NAJPRAWDOPODOBNIEJ usunę bloga. Nie mam dla kogo pisać. Ale wszystko zależy od Was :)


NEXT = 2 KOM I ROZDZIAŁ ZA TYDZIEŃ ! ( 1 KOM = ROZDZIAŁ ZA 2 TYGODNIE )



Besos ;*


Lucy DSS♥



7 komentarzy:

  1. Gdzie?
    A tak na poważnie...
    POCO LEON WYNAJĄŁ DETEKTYWA! CZ DO NIE GO NIE DOCIERA ZE ONA NIE CHCE MIEĆ Z NIM NIC DOCZYNIENIA! Nie wiem czemu ale wydaje mi się ze dojdzie do czegoś z Gerardem ^^ Viola jest fanką Barcy ♡ Musiałam to napisać! Szczerze to myślę że Gerard powie Leonowi gdzie jest Viola. Tak btw mogłabyś dodać jakiś wątek z jej rodzicami czy coś. Nieźle by było gdyby Viola poznała Neymara i się w nim zakochała. Ale to jest blog o Leonettcie... eh.
    To już tyle z mojej strony.
    Hari Pota ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętasz jeszcze Rosalie?
    Wróciłam i zapraszam na odnowiony blog, niedlugo nowe opowiadanie :3

    milvidasatras.blogspot.com

    - Rosalie

    OdpowiedzUsuń